Gdy znaleźliśmy się już w domu basior
schował się w swoim pokoju. Solari wołała go na posiłek, lecz i to było
bezskuteczne. Straciłam apetyt i siedziałam z Solari. Po pewnym czasie
jednak zmęczona alfa poszła do swojego pokoju. Zostałam więc sama. Po
chwili usłyszałam otwieranie się drzwi. Może to Metis zdecydował się
jednak coś zjeść?
Było ciemno, lecz nawet teraz
potrafiłam dostrzec jak jego ciało powoli drepcze do wyjścia... Nie
zauważył mnie i przyspieszył. Nie chciałam by został sam. Ruszyłam za
nim powoli, wciąż nie zauważona. Basior kierował się w stronę wyjścia.
Spojrzał na samotny księżyc i ruszył w stronę jaskini Mori. Siedział na
brzegu. Musiał zobaczyć coś co go rozdrażniło, bo łapą uderzył w taflę
wody.
-Metis?- zapytałam widząc jak jego łza skapła do jeziorka.
Na sam dźwięk mojego głosu spioł się. Podeszłam do niego i usiadłam jak najbliżej tylko mogłam.
-Co zobaczyłeś?
-Nie ważne...- mruknął zbywając mnie.
Spojrzałam na niego i polizałam miejsca gdzie wcześniej spływały łzy. Widziałam jego wahanie, lecz ostatecznie poddał się.
-Przepraszam
za dzisiejszy dzień...-wyszeptałam cicho spoglądając na wodę.
Usłyszałam śmiech i zobaczyłam oddalającego się Metisa,- Chcesz ze mną
pogadać?
-Jakoś nie bardzo.- jego głos był stanowczy.
-Okej.- Wstałam oddalając się od wody.
Położyłam
się na grzbiecie. Było mi smutno. Łeb miałam przekręcony tak, że
patrzałam na Metisa. Nawet jeśli był wściekły czy smutny, a ja byłam
powodem dlaczego odczuwa takie emocje chciałam zostać i zabrać jego ból.
Gdyby to tylko było możliwe.
Leżąc tak zdałam sobie sprawę ile dla mnie znaczy. Moje oczy szeroko się otworzyły... Kocham go...
(Metis??)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz