Gdy się obudziłam poczułam, że jest mi gorąco.
Poruszyłam się i lekko otworzyłam oczy. Było w miarę jasno. Muszę
przyznać, że wystraszyłam się, gdy zauważyłam śpiącego obok Metisa. Co
się do cholery stało? Byliśmy do siebie przytuleni. Basior śpiąc
wyglądał naprawdę słodko, tak niewinnie.
Udało
mi się uwolnić z objęć i po cichutku wyszłam z pokoju. Skierowałam się
do wyjścia. W powietrzu wciąż unosił się zapach którego wciąż nie mogłam
znieść.
Powoli szłam cicho nucąc melodię. Przechodząc obok dziedzińca zobaczyłam samotnie siedząca Solari.
-Hej Solari, jak Ci się spało?- spytałam pogodnie.
-Nawet dobrze... Ale Ci się poszczęściło. Ten basior jest całkiem niezły.
-Nie
zwróciłam na to uwagi...- trochę skłamałam, ale to nie było chyba aż
tak ważne.- Idę się przejść, trochę drażni mnie zapach powietrza.
Nazbieram jakieś kwiaty...
-To świetny pomysł! Nazbieraj mi też jeśli możesz.
-Jasne.- posłałam ostatni pogodny uśmiech i ruszyłam do wyjścia z dziury.
Melodia
którą znów zaczęłam nucić stawała się coraz weselsza. Gdy wyszłam na
polanę uderzyło we mnie świeże i zimne powietrze. Kochałam ten zapach...
Zaczęłam biec w stronę lasu. Nie daleko widziałam pole na którym rosła lawenda. Jej zapach był piękny...
Znajdując
się już na polanie zerwałam jak najwięcej kwiatów i ruszyłam w drogę
powrotną. Gdy byłam już prawie przy wejściu do dziury, obok wyskoczył
Metis. Wystraszona upuściłam kwiaty. Mogłam przysiąc, że moje serce na
chwilę przestało bić. W dziennym świetle Metis wyglądał jeszcze lepiej.
Piękne czarno-brązowe futro połyskiwało w świetle.
Basior zauważył, że się mu przyglądam i podszedł do mnie bliżej.
-Czemu uciekłaś dziś rano, laleczko?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz