Jak wszyscy wiecie Wataha Oddechu została zamknięta! Powstał jednak blog Emerald Warriors na który serdecznie was zapraszam! Blog prowadzę ja! Co jeszcze? Tworzę kolejnego bloga pod tytułem Blue Whispers który za niedługo powinien zostać otwarty. Ciągle myślę też o otwarciu nowej watahy i prawdopodobnie to zrobię. Jeżeli coś takiego się stanie to napiszę!
Link do Emerald Warriors: weareemeraldwarriorspl.blogspot.com
Pozdrawiam
//Solari
Wataha Oddechu
piątek, 31 marca 2017
sobota, 8 października 2016
OSTATNI POST !!!!
Uwaga ! Moi drodzy ! Jest to ostatni post na tym blogu, na tej watasze !
Z powodu braku osób itd. wataha zostaje OFICJALNIE ZAMKNIĘTA !
Dziękuję wszystkim którzy tutaj byli i pisali z nami !
Z powodu braku osób itd. wataha zostaje OFICJALNIE ZAMKNIĘTA !
Dziękuję wszystkim którzy tutaj byli i pisali z nami !
środa, 14 września 2016
Aelin C.D Metis
Co prawda wparowałam do domu mając nadzieję, że
Metis właśnie tu się skierował. Wbiegłam szybko sprawdzając każde
pomieszczenie. Chciałam spytać Solari czy przepadkiem na niego nie
wpadła. Moje rozczarowanie było duże, bo jej pokój był równie pusty jak
reszta.
Zostało tylko jedno miejsce które nie sprawdziłam. Jego pokój. Mój oddech był nierówny. Co jeśli coś mu się stanie?
Starając się stłumić te myśli ruszyłam w stronę jego pokoju. Mając nadzieję, że właśnie tam go spotkam.
Światło
w jego pokoju świeciło się, jednak drzwi były zamknięte. Nie chcąc znów
biegać za nim usiadłam przy drzwiach. Słuchałam jak opowiada swoją
historię, bardziej ufając Solari niż mi. Poczułam ukłucie zazdrości. Już
chciałam odejść, gdy usłyszałam słowa które mną wstrząsnęły.
-I
tak trafiłem na Aelin...Zakochałem się...Znalazłem nowy dom...K-kiedy
ona...Kiedy ona wtedy mnie odrzuciła...Ja...Ja...- usłyszałam kolejny
szloch wydobywający się z jego pyszczka i nie dałam już rady.
Odrzuciłam go? Ale jak? ~Idiotko! A WODA TO CO?!~ Głos w mojej głowie krzyczał tak głośno, że myślałam iż stracę słuch.
-Metis...- mój słaby głos rozniósł się co mnie strasznie zdziwiło. Nieświadomie się wydałam.
Otworzyłam
drzwi do jego pokoju i weszłam czując piekące oczy. Pod powiekami
czułam łzy które chciały się wydostać na zewnątrz. Szybko mrugałam
oczami. Solari posłała mi lekki uśmiech z wypisaną miną "Napraw to, albo
Cię zabiję". Chwilę później ulotniła się zostawiając mnie samą z
Metisem. Mój wzrok wlepiony był w podłogę. Zdawała się w tej chwili
bardzo interesująca.
-Nie myślałam, że uznasz to za odrzucenie...Mets...Ja...Myślę ,
że się zakochałam...- mój głos załamał się na chwilę- Myślę, że
zakochałam się w tobie. Nie chcę Cię stracić...- powiedziałam to na tyle
cicho, że sama ledwo to słyszałam. Nie podnosiłam wzroku...
Naprawdę
go pokochałam. Każdy drobiazg... Jego zawsze ciepłe ciało, cudowne
czarno- brązowe futro z jaśniejszymi fragmentami, jego jasne oczy,
pogodny uśmiech, wzory na jego futrze, jak się poruszał... Wszystko
ciągnęło mnie jak niewidzialne sznurki tylko w jego stronę... Reszta
stawała się mniej ważna...
Nie wiedząc sama co robię, odwróciłam się. Podniosłam wzrok na drzwi.
-Jest już późno, powinnam już iść... Dobranoc Metisie.
Po
wypowiedzeniu tych słów uciekłam, niczym spłoszony zając w stronę
swojego pokoju. Weszłam szybko nawet nie zapalając niczego. Położyłam
się w łóżku wiedząc, że i tak nie zasnę. Moje myśli zjechały trochę na
inną ścieżkę...
(Metis ?)
wtorek, 13 września 2016
Metis C.D Aelin
Myślałem że wilczyca w końcu sobie pójdzie, ale jednak nic takiego się nie stało. Westchnąłem głośno. Nie chciałem z nią rozmawiać. Nie teraz. Szybko wyminąłem Aelin i wybiegłem z jaskini.
- Metis ! - Usłyszałem za sobą głos wadery. Zacząłem biec w stronę domu. Kiedy znalazłem się przed dziurą wskoczyłem do niej. Szybko wbiegłem do mojego pokoju i zatrzasnąłem za sobą drzwi. Po kilkunastu minutach usłyszałem pukanie do drzwi.
- Metis, to ja, otwórz. - Usłyszałem za drzwiami głos Solari. Zeskoczyłem z łóżka i otworzyłem drzwi. Stała tam szara wadera. Jej niebieskie oczy skanowały mnie od góry do dołu tak jak przy naszym pierwszym spotkaniu.
- Wejdź. - Mruknąłem otwierając szerzej drzwi i wpuszczając waderę do środka. Kiedy weszła zamknąłem za nią drzwi.
- Co się dzieje pomiędzy tobą a Aelin ? - Zapytała poważnym, jednak pełnym troski głosem. Jeśli powiedziałbym że nic to na bank zaczęłaby jeszcze bardziej mnie wypytywać. Westchnąłem głośno.
- Po prostu...Mamy pewne problemy... - Burknąłem.
- To akurat widać...Co się dzieje Metis ? Ona cię lubi ! Zależy jej na tobie ! - Przekonywała mnie Solari.
- Po prostu...Solari ja nie potrafię ! - Westchnąłem z frustracją.
- Chcesz mi o czymś opowiedzieć ? Zwierzyć się z tego ? Obiecuję że jeśli nie chcesz to nikomu nie powiem ! - Zachęcała mnie wadera.
- Obiecujesz ? - Spojrzałem na nią oczami szczeniaczka.
- Obiecuję. - Powiedziała swoim poważnym głosem.
- Urodziłem się w mieście, na samym środku pustyni w bardzo silnej watasze. Niestety, moi rodzice zostali oskarżeni o zabójstwo bardzo ważnego jej członka, a mianowicie Samicy Alfa. Oczywiście to nie była prawda, ktoś ich wrobił. - Wytłumaczyłem wzdychając ciężko. Kiedy upewniłem się że Solari słucha zacząłem mówić dalej.
- Zostaliśmy wygnani. Musieliśmy ruszyć przez pustynie. Podróż do najbliżej znajdującej się watahy miała zająć nam miesiąc bo ta wataha do której należeliśmy była położona na praktycznie środku pustyni i była bardzo oddalona od innych. Po kilku dniach skończyła nam się woda. W końcu rodzice nie mieli już siły... - Westchnąłem i przerwałem na chwilę zaciskając mocno powieki by nie zacząć płakać jak malutkie szczenie.
- Po prostu nie dali rady. Mama w którymś momencie upadła i nie mogła się ruszyć bo nie miała siły. Tata choć ledwo szedł wziął ją na swój grzbiet i niósł przez kilka dni, tak samo jak i mnie. W końcu i on padł. Udało im się przeżyć przez trzy dni. Umarli razem. Ja też już prawie umierałem. Znalazł mnie jakiś wilk. Zabrał mnie i ciała moich rodziców. Pochował ich a mnie zaczął wychowywać. Dowiedziałem się że miał na imię Salavadi. - Przerwałem by wziąć głęboki wdech. Zamknąłem oczy jakby chcąc przywołać tamte wspomnienia i kontynuowałem.
- Kiedy miałem rok ja i Salavadi wyruszyliśmy w drogę. Zapakowaliśmy cały nasz dobytek i ruszyliśmy. Po opuszczeniu pustyni dotarliśmy na ładną łąkę. Dotarliśmy do pewnej średniej wielkości watahy. Zamieszkaliśmy tam. Tam poznałem Uziel. - Kiedy wypowiedziałem imię tej wadery od razu zamknąłem oczy i spróbowałem powstrzymać łzy.
- Zakochaliśmy się w sobie. Spotykaliśmy się i tak dalej. W końcu się pobraliśmy. Kiedy miałem dwa lata zostałem tatą. Uziel urodziła mi dwa cudownie szczeniaki, Nane i Kana. Żyliśmy szczęśliwie przez rok. Moje dzieci były już duże. Nana miała rok tak samo jak i Kan. Byli wspaniałymi dzieciakami. Kochałem ich. Któregoś dnia...Uziel została oskarżona o kradzież...W tej watasze...Ona po prostu była bardzo biedna...Musiałem oglądać jak rozszarpują Uziel wilki tego samca alfy...A później za to moje dzieci...Kiedy nadeszła kolej na mnie udało mi się uciec...Z-zacząłem podróżować...I tak trafiłem na Aelin...Zakochałem się...Znalazłem nowy dom...K-kiedy ona...Kiedy ona wtedy mnie odrzuciła...Ja...Ja... - Zacząłem szlochać a łzy spływały po moim pysku i skapywały na podłogę.
Solari patrzyła na mnie ze współczuciem.
- Metis ? - Usłyszałem ten głos...
(Aelin ?)
- Metis ! - Usłyszałem za sobą głos wadery. Zacząłem biec w stronę domu. Kiedy znalazłem się przed dziurą wskoczyłem do niej. Szybko wbiegłem do mojego pokoju i zatrzasnąłem za sobą drzwi. Po kilkunastu minutach usłyszałem pukanie do drzwi.
- Metis, to ja, otwórz. - Usłyszałem za drzwiami głos Solari. Zeskoczyłem z łóżka i otworzyłem drzwi. Stała tam szara wadera. Jej niebieskie oczy skanowały mnie od góry do dołu tak jak przy naszym pierwszym spotkaniu.
- Wejdź. - Mruknąłem otwierając szerzej drzwi i wpuszczając waderę do środka. Kiedy weszła zamknąłem za nią drzwi.
- Co się dzieje pomiędzy tobą a Aelin ? - Zapytała poważnym, jednak pełnym troski głosem. Jeśli powiedziałbym że nic to na bank zaczęłaby jeszcze bardziej mnie wypytywać. Westchnąłem głośno.
- Po prostu...Mamy pewne problemy... - Burknąłem.
- To akurat widać...Co się dzieje Metis ? Ona cię lubi ! Zależy jej na tobie ! - Przekonywała mnie Solari.
- Po prostu...Solari ja nie potrafię ! - Westchnąłem z frustracją.
- Chcesz mi o czymś opowiedzieć ? Zwierzyć się z tego ? Obiecuję że jeśli nie chcesz to nikomu nie powiem ! - Zachęcała mnie wadera.
- Obiecujesz ? - Spojrzałem na nią oczami szczeniaczka.
- Obiecuję. - Powiedziała swoim poważnym głosem.
- Urodziłem się w mieście, na samym środku pustyni w bardzo silnej watasze. Niestety, moi rodzice zostali oskarżeni o zabójstwo bardzo ważnego jej członka, a mianowicie Samicy Alfa. Oczywiście to nie była prawda, ktoś ich wrobił. - Wytłumaczyłem wzdychając ciężko. Kiedy upewniłem się że Solari słucha zacząłem mówić dalej.
- Zostaliśmy wygnani. Musieliśmy ruszyć przez pustynie. Podróż do najbliżej znajdującej się watahy miała zająć nam miesiąc bo ta wataha do której należeliśmy była położona na praktycznie środku pustyni i była bardzo oddalona od innych. Po kilku dniach skończyła nam się woda. W końcu rodzice nie mieli już siły... - Westchnąłem i przerwałem na chwilę zaciskając mocno powieki by nie zacząć płakać jak malutkie szczenie.
- Po prostu nie dali rady. Mama w którymś momencie upadła i nie mogła się ruszyć bo nie miała siły. Tata choć ledwo szedł wziął ją na swój grzbiet i niósł przez kilka dni, tak samo jak i mnie. W końcu i on padł. Udało im się przeżyć przez trzy dni. Umarli razem. Ja też już prawie umierałem. Znalazł mnie jakiś wilk. Zabrał mnie i ciała moich rodziców. Pochował ich a mnie zaczął wychowywać. Dowiedziałem się że miał na imię Salavadi. - Przerwałem by wziąć głęboki wdech. Zamknąłem oczy jakby chcąc przywołać tamte wspomnienia i kontynuowałem.
- Kiedy miałem rok ja i Salavadi wyruszyliśmy w drogę. Zapakowaliśmy cały nasz dobytek i ruszyliśmy. Po opuszczeniu pustyni dotarliśmy na ładną łąkę. Dotarliśmy do pewnej średniej wielkości watahy. Zamieszkaliśmy tam. Tam poznałem Uziel. - Kiedy wypowiedziałem imię tej wadery od razu zamknąłem oczy i spróbowałem powstrzymać łzy.
- Zakochaliśmy się w sobie. Spotykaliśmy się i tak dalej. W końcu się pobraliśmy. Kiedy miałem dwa lata zostałem tatą. Uziel urodziła mi dwa cudownie szczeniaki, Nane i Kana. Żyliśmy szczęśliwie przez rok. Moje dzieci były już duże. Nana miała rok tak samo jak i Kan. Byli wspaniałymi dzieciakami. Kochałem ich. Któregoś dnia...Uziel została oskarżona o kradzież...W tej watasze...Ona po prostu była bardzo biedna...Musiałem oglądać jak rozszarpują Uziel wilki tego samca alfy...A później za to moje dzieci...Kiedy nadeszła kolej na mnie udało mi się uciec...Z-zacząłem podróżować...I tak trafiłem na Aelin...Zakochałem się...Znalazłem nowy dom...K-kiedy ona...Kiedy ona wtedy mnie odrzuciła...Ja...Ja... - Zacząłem szlochać a łzy spływały po moim pysku i skapywały na podłogę.
Solari patrzyła na mnie ze współczuciem.
- Metis ? - Usłyszałem ten głos...
(Aelin ?)
sobota, 10 września 2016
Aelin C.D Metis
Wracając do domu, Metis zdawał się
nieobecny. Jego postawa nie pokazywała nic innego niż spokój, lecz w
jego oczach widziałam wściekłość i pustkę. Aby go nie zdenerwować
jeszcze bardziej nic nie mówiłam. Szczerze martwiła mnie jego postawa.
Jeszcze kilka chwil temu bawiliśmy się... Albo tak tylko mi się
zdawało.
Gdy znaleźliśmy się już w domu basior
schował się w swoim pokoju. Solari wołała go na posiłek, lecz i to było
bezskuteczne. Straciłam apetyt i siedziałam z Solari. Po pewnym czasie
jednak zmęczona alfa poszła do swojego pokoju. Zostałam więc sama. Po
chwili usłyszałam otwieranie się drzwi. Może to Metis zdecydował się
jednak coś zjeść?
Było ciemno, lecz nawet teraz
potrafiłam dostrzec jak jego ciało powoli drepcze do wyjścia... Nie
zauważył mnie i przyspieszył. Nie chciałam by został sam. Ruszyłam za
nim powoli, wciąż nie zauważona. Basior kierował się w stronę wyjścia.
Spojrzał na samotny księżyc i ruszył w stronę jaskini Mori. Siedział na
brzegu. Musiał zobaczyć coś co go rozdrażniło, bo łapą uderzył w taflę
wody.
-Metis?- zapytałam widząc jak jego łza skapła do jeziorka.
Na sam dźwięk mojego głosu spioł się. Podeszłam do niego i usiadłam jak najbliżej tylko mogłam.
-Co zobaczyłeś?
-Nie ważne...- mruknął zbywając mnie.
Spojrzałam na niego i polizałam miejsca gdzie wcześniej spływały łzy. Widziałam jego wahanie, lecz ostatecznie poddał się.
-Przepraszam
za dzisiejszy dzień...-wyszeptałam cicho spoglądając na wodę.
Usłyszałam śmiech i zobaczyłam oddalającego się Metisa,- Chcesz ze mną
pogadać?
-Jakoś nie bardzo.- jego głos był stanowczy.
-Okej.- Wstałam oddalając się od wody.
Położyłam
się na grzbiecie. Było mi smutno. Łeb miałam przekręcony tak, że
patrzałam na Metisa. Nawet jeśli był wściekły czy smutny, a ja byłam
powodem dlaczego odczuwa takie emocje chciałam zostać i zabrać jego ból.
Gdyby to tylko było możliwe.
Leżąc tak zdałam sobie sprawę ile dla mnie znaczy. Moje oczy szeroko się otworzyły... Kocham go...
(Metis??)
Metis C.D Aeiln
Przez całą drogę nie zwracałem uwagi na waderę. Nie miałem zamiaru z nią rozmawiać po tym co zrobiła. Może nie wydawałem się zły ani nic, ale w środku aż się cały gotowałem. Aelin była jedyną kobietą którą potraktowałem na poważnie. Zawsze bawiłem się waderami. Nigdy żadna nie przykuła mojej uwagi tak jak ona. Aelin była wyjątkowa...Pokochałem ją...Myślałem że dojdzie do czegoś więcej...Bardzo chciałem żeby w końcu była moja i tylko moja, ale jak widać ona ma inne plany.
Kiedy tylko znaleźliśmy się w domu, od razu powędrowałem do mojego pokoju, chociaż Solari wołała mnie na jedzenie. Zamknąłem się w nim i siedziałem na łóżku rozmyślając.
Oprócz Aelin była kiedyś jedna kobieta którą pokochałem równie mocno. Nazywała się Uziel. Poznałem ją kiedy miałem rok. Zakochałem się w niej. Kiedy skończyłem dwa lata ożeniliśmy się i dorobiliśmy się wspaniałej dwójki szczeniąt...Ale to co stało się potem...Nie...Nie mogę...Nie chcę tego pamiętać...
Zacisnąłem powieki, ale po moim pysku i tak zaczęły spływać łzy. Myślałem że już się nigdy nie zakocham...Że nie będę w stanie założyć rodziny po tym co się stało z Uziel i szczeniakami...
Westchnąłem głośno i powoli wyszedłem z pokoju. Było już strasznie ciemno. Nie wiem która była w nocy. Nawet nie wiem jak w tak szybkim tempie znalazłem się na polanie. Spojrzałem w górę. Księżyc świecił samotnie na niebie. Zacząłem powoli podążać w stronę jaskini Mori. Powoli wszedłem do jaskini i usiadłem na brzegu jeziorka.
Spojrzałem w taflę wody. Znów usłyszałem dziecięce śmiechy i zobaczyłem szczenięta radośnie biegające wokół mnie. Jednak tym razem to mnie drażniło. Wspomnienia z tamtej nocy wracały nieubłaganie, a ja nie mogłem nic na to poradzić.
Uderzyłem łapą w taflę, a śmiechy ucichły. Westchnąłem głośno. Zacisnąłem mocniej powieki, ale pomimo tego łzy wydostały się i zaczęły spływać po moim pysku i skapywać do jeziorka.
Nagle usłyszałem czyjś głos. Głos pełen troski i zmartwienia...
- Metis ?
(Aelin ?)
Kiedy tylko znaleźliśmy się w domu, od razu powędrowałem do mojego pokoju, chociaż Solari wołała mnie na jedzenie. Zamknąłem się w nim i siedziałem na łóżku rozmyślając.
Oprócz Aelin była kiedyś jedna kobieta którą pokochałem równie mocno. Nazywała się Uziel. Poznałem ją kiedy miałem rok. Zakochałem się w niej. Kiedy skończyłem dwa lata ożeniliśmy się i dorobiliśmy się wspaniałej dwójki szczeniąt...Ale to co stało się potem...Nie...Nie mogę...Nie chcę tego pamiętać...
Zacisnąłem powieki, ale po moim pysku i tak zaczęły spływać łzy. Myślałem że już się nigdy nie zakocham...Że nie będę w stanie założyć rodziny po tym co się stało z Uziel i szczeniakami...
Westchnąłem głośno i powoli wyszedłem z pokoju. Było już strasznie ciemno. Nie wiem która była w nocy. Nawet nie wiem jak w tak szybkim tempie znalazłem się na polanie. Spojrzałem w górę. Księżyc świecił samotnie na niebie. Zacząłem powoli podążać w stronę jaskini Mori. Powoli wszedłem do jaskini i usiadłem na brzegu jeziorka.
Spojrzałem w taflę wody. Znów usłyszałem dziecięce śmiechy i zobaczyłem szczenięta radośnie biegające wokół mnie. Jednak tym razem to mnie drażniło. Wspomnienia z tamtej nocy wracały nieubłaganie, a ja nie mogłem nic na to poradzić.
Uderzyłem łapą w taflę, a śmiechy ucichły. Westchnąłem głośno. Zacisnąłem mocniej powieki, ale pomimo tego łzy wydostały się i zaczęły spływać po moim pysku i skapywać do jeziorka.
Nagle usłyszałem czyjś głos. Głos pełen troski i zmartwienia...
- Metis ?
(Aelin ?)
Aelin C.D Metis
Specjalnie położyłam się na grzbiecie. Metis tak jak się
spodziewałam zawisł nade mną i mnie pocałował. Pocałunek mimo to był
krótki. Byliśmy blisko wody... Nie wiem co zobaczył w wodzie, ale cóż...
Kąpiel mu się przyda.
Wypchnęłam łapami w górę
zrzucając z siebie basiora. Tak jak planowałam wpadł do wody. Jego
mokre futro było prawie całe czarne.
-Wredota...- zachichotał Metis.
-Do usług.- lekko się skłoniłam.
-Możesz mi pomóc wyjść?
-Jasne, czemu nie?- nie zastanowiłam się nad tym i sama również wylądowałam w wodzie.- Metis, no wiesz co?
-Jest Ci mokro?
-Tak. Wielkie dzięki.- udawałam lekko zdenerwowaną.
Metis
podpłynął do mnie i lekko mnie zaczepił łapą. Wyglądał naprawdę
cudownie, lecz trochę nie przepadam za wodą... Próbowałam wypłynąć na
brzeg, a basior skutecznie mi to uniemożliwiał. Gdy poczułam grunt pod
łapami Metis ustał przede mną.
-To naprawdę piękne miejsce.
-Zgodzę się.- powiedziałam uwodzicielskim tonem.
Przeszłam
powoli obok niego, lekko ocierając o niego bokiem ciała. Metis
spoglądał na mnie, a jego ucho zadrżało. Obeszłam go dookoła. Dalej
dotykając go. Spoglądał na mnie intensywnie, wciąż się nie poruszając.
Wykorzystałam to i polizałam go w noc. Jego pyszczek skrzywił się w
zdziwieniu, a ja uciekłam na brzeg. Wytrzepałam się.
-Powinniśmy
wracać.- powiedziałam spoglądając jak Metis powoli wychodzi z wody,
jego oczy nabrały intensywny kolor. Były teraz jeszcze piękniejsze.
-Jeszcze chwila...- mówiąc to pocałował mnie.
Subskrybuj:
Posty (Atom)