-To dość ciężki wybór... Od jakiegoś czasu
poszukuję jakiejś watahy...- Przez chwilę udałam, że się zastanawiam-
Myślę, że tu zakończę swoją podróż... Cieszę się, że na siebie
trafiłyśmy.
Po wypowiedzeniu tych słów na
twarzy Solari ukazał się wielki oraz szczery uśmiech. Dopiero teraz
miałam okazję przyjrzeć się wilczycy. Jej futro miało chyba wszystkie
możliwe odcienie szarości, a jej piękne oczy przypominały mi zimny
wieczór. Piękny niebieski kolor oczu podkreślał jeszcze lekko obszarpany
szal.
-Jak liczna jest twoja wataha?- zadałam pytanie.
-Cóż...
Dopiero niedawno wybrałam to miejsce, więc moja wataha nie jest jeszcze
pokaźnie liczna.- odparła, lekko się uśmiechając. - Opowiedz mi co Cię
tu sprowadza, a zarazem skłoniło cię do podróży.
Słowa wilczycy nie należały do pytania ani prośba, lecz jak żądanie. Jej głos sprawiaj jednak wrażenie ciepłego i przyjaznego.
-Moja
wataha została wymordowana, przetrwałam tylko ja. Przez jakiś czas
mieszkałam samotnie w lesie, ucząc się wielu praw przetrwania i technik
walki. Moja matka była kiedyś szamanką, chciałabym móc
robić to co ona.
-To nie problem, jeśli chcesz oraz potrafisz to robić.- odparła rozweselona.
-To byłby dla mnie zaszczyt.- odpowiedziałam lekko dygając na co Solari się zaśmiała.
-Ja też cieszę się z naszego spotkania.
Powoli
szłyśmy w stronę jakiegoś nieznanego mi jeszcze miejsca. Gdy już
dotarłyśmy na miejsce przez chwilę zapomniałam jak oddychać. Moim oczom
ukazało się przepiękne miejsce. Lekko przyciemnione jaskinie miały
naprawdę przyjemną atmosferę.
-Nieźle co?- zapytała retorycznie Solari spoglądając na mnie.
-Owszem, to piękne miejsce.
Sufit
pomieszczenia miał lekkie otwory z których wypływała woda i zwisały
liany. Miejsce wyglądem przypominało również starą, opuszczoną ludzką
świątynię. Może jednak ludzie potrafili tworzyć piękne miejsca?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz